12 sierpnia 2010

rudolf

Znowu mamy dodatkowego psa. Przybłąkał się z lasu ze śladami obroży tudzież sznurka na szyi i widocznymi żebrami. Jest wielki, piękny i tak przeraźliwie chudy, że myślałam żeby go nazwać Żebrowski, ale został Rudolfem w skrócie Rudi, gdyż jest rudy. Ponadto musiał być czyjś, bo umie chodzić przy nodze, siadać, kłaść się na komendę i ogólnie jest mądry….
Jest tak wielki, że przeskakiwał przez ogrodzenie! Ale też bardzo łagodny i posłuszny, więc jakby ktoś chciał przygarnąć wielkiego mądrego psa… ;) wymyśliłam, że trochę go odkarmimy i damy jakieś ogłoszenia może się znajdzie właściciel, raczej nowy, bo stary najwidoczniej go nie chciał. Chyba że Rudolf wcześniej sam odejdzie jak czarna suka zimą.
Co poza tym? No miałam iść do pracy ale inwestor stwierdził, że pieniędzy nie ma w tym roku i może w przyszłym… rewelacja. Przed zimą tylko jakieś drobne fragmenty. A propos pracy wiecie, że wczoraj był dzień konserwatora zabytków? ;)) też się zdziwiłam, że takie święto istnieje.
Rozmyślałam ostatnio nad tym swoim zawodem nieszczęsnym, bo zawsze miałam w sobie sprzeczność – z jednej strony to lubię, sprawia mi więlką radość zarówno dłubanie miniaturowych retuszy jak i skakanie po rusztowaniach, a z drugiej strony nie cierpię całej tej historyczno-dokumentacyjno-technicznej otoczki, historii sztuki, próbek, badań, kosztorysów, przetargów. Co to za zawód, w którym trzeba być jednocześnie artystą i księgowym? I jeszcze biznesmenem, co pisze plany, projekty i startuje w przetargach… do tej części nie bardzo się nadaję, nie umiem, nie ogarniam, boję się….
No i dlatego pozostaje mi tylko wyrobek u kogoś, za mniejsze pieniądze, mniejszą odpowiedzialność, mniejszy wpływ na to co, gdzie i kiedy.
A już nawet żłobek znalazłam dla dziecka z okazji tej niedoszłej pracy…
Olaf tymczasem zaczął mówić. Całkiem świadomie nazywa rzeczy po imieniu, pokazując palcem mówi „tate”. Lampa jest tate, okno jest tate, piesek, nocnik, pępek, butelka, tata, wszystko jest tate z wyjątkiem mamy – mama jest mame. Najfajniejsze, że on te wszystkie rzeczy odróżnia – rozumie i pokazuje palcem, kiedy pytam gdzie jest lampa, pępek, okno, piesek, klocek czy tata. No ale w końcu zaraz stuknie mu rok. ROK!
Nie mogę się zebrać, żeby wrzucić zdjęcia wakacyjne, ale czy kogoś to w ogóle interesuje? Już prawie nikt tu nie zagląda…
;)     No dobra, zebrałam się - efekty TUTAJ :)

2 komentarze:

  1. jak nie zaglada, jak zaglada ;-)! Olaf jest przeslodki a zdjecia z urlopu wygladaja sielankowo - ten poprzedni post to do tych zdjec?

    OdpowiedzUsuń
  2. no do tych, do tych, atmosfera nie była taka sielankowa, poza tym z prawie 500zdjęć wybrałam te "ładniejsze" ;)

    OdpowiedzUsuń