1 sierpnia 2010

krucha blondynka

To z pewnością nie były moje najwspanialsze wakacje w życiu. Ani też drugie co do wspaniałości. Ani trzecie. Ani nawet czwarte. No dobra, było strasznie! Trzy razy mało co się nie rozwiedliśmy z powodu ciągłych kłótni i awantur, pogoda też nam nie pasowała, bo jak nad morzem to deszcz, jak w mieście to upał, no i do tego wszystkiego ci Francuzi… Francuzi są po prostu BEZNADZIEJNI (sorry Klamka)! Nie mówią w żadnym cywilizowanym języku obcym, piją beznadziejną kawę, nie jedzą śniadań za to jedzą całą masę różnych dziwnych niestrawnych żyjątek, nie umieją jeździć a muzea i restauracje mają nieczynne w niedziele… w poniedziałki oczywiście też. Poza tym całą Francja zbankrutowała (zapewne na skutek kryzysu) i jest na sprzedaż. Wszystko jest na sprzedaż – domy, wille, restauracje, hotele, kościoły! Stare szyldy jeszcze wiszą, w przewodniku jeszcze widnieje a zamknięte na trzy spusty i na sprzedaż… i kto to wszystko kupi? I gdzie ci wszyscy ludzie będą teraz mieszkać i co robić? Może wyemigrują do Polski?
No mówię wam masakra ;)
Dwa razy już się wracaliśmy na szczęście bezskutecznie, bo w ostatniej chwili jakoś udało się nam pogodzić powziąwszy przy tym poważną decyzję, że za rok (jeśli doczekamy w ogóle razem jakiegoś „zaroku”) to na wakacje jedziemy na pewno oddzielnie!
Prawda jest taka, że ten rodzaj objazdowych wakacji, jaki uprawialiśmy przez lata całe z namiotem, przejeżdżając po kilka tysięcy kilometrów i śpiąc codzień gdzie indziej zupełnie nie sprawdza się z dzieckiem, bo ani to odpoczynek dla nas, ani frajda dla dziecka. Następnym razem wybierzemy się pewnie nad jakieś morze, gdzie spędzimy bite dwa tygodnie siedząc na dupie i nudząc się masakrycznie… no już sama nie wiem co gorsze?
A Olaf w tym wszystkim, jako jedyny zdawał się całkiem dobrze bawić w nowych miejscach. Zaliczył swój pierwszy raz na basenie (to w Niemczech jeszcze) i od tego czasu pokochał wodę pod każdą postacią – prysznic, kran, hydrant czy fontanna wywołują teraz niekontrolowane wybuchy radości i są w stanie wyrwać z najgłębszego nawet rozpłakania, a wieczorna kąpiel kończy się zalaniem łazienki. Zafascynowały go też stare gotyckie katedry a zwłaszcza ich akustyka, którą to musiał każdorazowo wypróbować przy pomocy strun głosowych własnych, czym przysparzał rodzicom jeśli nie wstydu to przynajmniej zakłopotania przed tłumami obcych turystów.
Poza tym nawiązywał błyskawicznie kontakt ze wszystkimi napotkanymi osobami, które były na tyle nierozważne, żeby się do niego uśmiechnąć, oraz podrywał wszystkie napotkane małe dziewczynki niezależnie od tego czy na niego zwracały uwagę czy nie… to w sumie jak tatuś.
Tło muzyczne nieadekwatne do tekstu, obrazek też.
:)

3 komentarze:

  1. Alez musialo byc ciekawie ;-) myslisz, ze za rok uda wam sie zrealizowac zamiar oddzielnego urlopu? a Olaf tez sam, czy dwa razy - raz z mama raz z tata? ;-)
    tak troche ostrzegawczo to brzmi, az sie czlowiek zastanawia czy wychodzic za maz ;-)
    udanego weekendu i odpoczynku po urlopie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, mam takich klientów co jeżdżą odddzielnie, z dziećmi. dzieci mają 2 razy urlop, w sumie dla nich super;) a z dziecmi no tak, do hotelu z basenami i tzw.wycieczki fakultatywne na miejscu ;) buzka

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia za mąż wychodzić, wychodzić ;) tylko z dziećmi potem dobrze sobie zorganizować coby się rozwodem nie skończyło ;)
    Mijuko, to ja Twoją klientką zostanę za rok jak biura nie zamkniecie ;)

    OdpowiedzUsuń